REKLAMA

REKLAMA

Trzeba zdać sobie sprawę z zagrożenia...

Autor: Elwira Czechowska

Miasto | Piątek, 13 mar 2020 18:54

Mówi syn pacjenta z Wyszkowa, u którego było podejrzenie koronawirusa. O tym, że wynik testu jest negatywny rodzina dowiedziała się z naszego portalu.

Miasto

Mieszkaniec Wyszkowa był służbowo we Włoszech. Pracuje jako kierowca ciężarówki w międzynarodowej firmie spedycji przede wszystkim produktów żywnościowych. Wrócił z trasy w południe w środę 11 marca.

- Bez żadnych oznak choroby - mówi syn. - A w środku nocy prosił o karetkę, bo nie miał czym oddychać. Dzwoniłem na 999. Zgłosiłem. Dostałem od razu numer do Sanepidu, czynny calodobowo. Złożyłem drugie zgłoszenie. Karetka przyjechała od nas z Wyszkowa. Czekaliśmy prawie godzinę, bo "musieli się przygotować". 

Mężczyzna został przewieziony do szpitala zakaźnego w Warszawie. Dwoje członków rodziny Sanepid objął kwarantanną domową.

- Z tatą kontaktu nie mieliśmy żadnego. Sanitariusze nie pozwolili zabrać nawet telefonu - opowiada syn pacjenta. - Wczoraj (12 marca) miliony telefonów do szpitala na Wolskiego i każdy odsyłał nas z kwitkiem albo kazał dzwonić poźniej. A później linia ciągle zajęta albo nikt nie odbierał. Dziś to samo. Od 7.00 na telefonie. Łaskawie odebrali dopiero po 9.00. Odprawili mnie z kwitkiem. Zadzwoniłem 10.30, po obchodzie: "Nie udzielamy informacji przez telefon". A jak inaczej mam się dowiedzieć? Tym bardziej, że jestem objęty kwarantanną. I zakaz wychodzenia z domu. Uprosiłem. Podałem dane taty i swoje. Pani doktor zweryfikowała je z tatą, który zgodził się na udzielenie informacji. I dowiedziałem się, że koronawirus został definitywnie wykluczony. Tata ma zapalenie płuc, stąd problemy z oddychaniem i temperatura. 

Około godz. 15.00 rodzina otrzymała informację z SPZZOZ w Wyszkowie, że pacjent jest już na oddziale w wyszkowskim szpitalu.

- Tata właśnie się odezwał. Podrzuciliśmy telefon i środki czystości do szpitala. Dobrze się czuje tylko glodny jest, dostaje kroplówki. I my właśnie dostaliśmy decyzję o cofnięciu kwarantanny. Uff... jestem wolny - mówi z ulgą syn.

Jak ocenia Pan funkcjonowanie procedur w Wyszkowie - pytamy.

- Procedury byly przeprowadzone z zachowaniem środków ostrożności. Tylko jeden z sanitariuszy, raczej człowiek z "łapanki", zamiast zająć się ratowaniem życia ludzkiego, straszył mandatem 5000 złotych. Za co pytam? Wyszkowski Sanepid dzwonił co chwila dosłownie. Wczoraj interesowali się nami cały dzień. Dziś tak samo. Dzwonili z komendy Policji. Zostałem poinformowany, że co dzień będą nas kontrolować, bo też dostali decyzję z Sanepidu. Jak to miało wyglądać? Podjadą, zadzwonią, pokażemy się w oknie, że jesteśmy w domu. I tak co dzień, z nienacka, bez zapowiedzi, do momentu aż Sanepid nie prześle oficjalnej decyzji o zmianie kwarantanny na nadzór. 

Rodzina czuje wielką ulgę, że najgorsze podejrzenia nie potwierdziły się. Jakie ma rady dla innych?

- Przede wszystkim zdać sobie sprawę z zagrożenia - mówi syn pacjenta. - Po drugie, szkoły pozamykane, ludzie muszą sobie uświadomić, że to nie są dodatkowe ferie czy wakacje, nie organizować w tym czasie domowych przedszkoli dla połowy osiedla, lecz zajmować się tylko i wyłącznie swoją rodziną, we własnym zakresie - mówi.

Według najnowszego komunikatu Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w powiecie wyszkowskim 50 osób objętych jest nadzorem epidemiologicznym (wzrost o 20 od wczorajszej doby). 

REKLAMA

Tagi.


Komentarze (0).

REKLAMA

Brak komentarzy

Zostaw komentarz.

REKLAMA

Polecane firmy.

REKLAMA

Najnowsze komentarze.

REKLAMA

Nadchodzące wydarzenia.

REKLAMA

Okazje.

REKLAMA